Ustalenie, że popełniono przestępstwo, może nastąpić w postępowaniu cywilnym

W sprawach o odszkodowanie za skutki wypadku istotne znaczenie może mieć, czy szkoda powstała na skutek popełnienia przestępstwa. Zgodnie z obowiązującymi od roku 2007 przepisami k.c. (art. 442[1] k.c.), jeżeli szkoda wynikła ze zbrodni lub występku, przedawnienie roszczeń o jej naprawienie, zamiast standardowych 3 lat, następuje dopiero po 20 latach. Jeśli zatem poszkodowany żąda odszkodowania za zdarzenie, które nastąpiło wcześniej niż przed 3 laty, a druga strona podniesie zarzut przedawnienia, szanse na wygraną w procesie zależały będą od wykazania, że szkoda wynika z przestępstwa, popełnionego nie dawniej niż przed 20 laty.

Najczęściej z ustaleniem, czy szkoda jest następstwem przestępstwa nie ma większych trudności, bo następuje ono w toku prowadzonego równolegle (albo wcześniej), postępowania karnego. Zdarza się jednak, że do ustalenia, że popełniono przestępstwo, w postępowaniu karnym nie dochodzi (z różnych przyczyn). Powstaje wówczas problem, czy sąd cywilny w ogóle może samodzielnie stwierdzić, że szkoda wynika z przestępstwa, choć brak ku temu tzw. prejudykatu wydanego w sprawie karnej. Orzecznictwo Sądu Najwyższego jest tutaj konsekwentne, z korzyścią dla poszkodowanych. Sąd Najwyższy niejednokrotnie wskazywał, że o ile w przypadku gdy zapadł karny wyrok skazujący, to sąd cywilny jest ustaleniem przestępstwa związany (art. 11 kpc), to brak takiego wyroku nie może być dla sądu cywilnego przeszkodą, by takiego ustalenia samodzielnie dokonać. Inicjatywę dowodową w tym kierunku wykazać winna oczywiście strona powodowa, bo to ona wywodzi skutki prawne z faktu, że termin przedawnienia roszczeń wynosi nie 3 lata a aż 20 lat (a zatem że roszczenia nie są jeszcze przedawnione), ale jeśli taka inicjatywa dowodowa się pojawi, to sąd nie może jej ignorować. W szczególności zatem poszkodowany może domagać się przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego, która potwierdziłaby, że szkoda wynika z popełnienia przestępstwa. Taka teza jest sednem najnowszego wyroku Sądu Najwyższego (sygn. II CSK 837/16), który uchylił wyroki oddalające powództwo i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.

Regres ubezpieczeniowy, czyli najdroższe piwko w życiu

Większość kierowców nie zdaje sobie sprawy, że oprócz powszechnie znanych konsekwencji karnych za spowodowanie wypadku w stanie po użyciu alkoholu albo w stanie nietrzeźwości spotka ich jeszcze jedna, częstokroć o wiele bardziej dotkliwa niż grzywna, utrata prawa jazdy czy więzienie „w zawiasach”, konsekwencja ich lekkomyślnego zachowania – regres ubezpieczeniowy.

Zakład ubezpieczeń, w którym samochód sprawcy wypadku jest objęty polisą OC, wypłaci poszkodowanym odszkodowania nawet, gdy sprawca wypadku był nietrzeźwy. Zakład wypłaci odszkodowanie za uszkodzony samochód drugiej osoby, wypłaci odszkodowania osobom, które doznały w wypadku obrażeń ciała, a bliskim osoby, która w wypadku poniosła śmierć, wypłaci odszkodowania. Jednakże po wypłacie poszkodowanym odszkodowania zakład ubezpieczeń zwróci się do sprawcy, który spowodował wypadek w stanie nietrzeźwości z regresem tj. z żądaniem zwrotu wszelkich wypłaconych odszkodowań za samochód i za szkody na osobach poszkodowanych w wypadku.

Zgodnie z art. 43 pkt 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK (Dz. U. Nr 124, poz. 1152) zakładowi ubezpieczeń przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem mechanicznym zwrotu wypłaconego z tytułu ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych odszkodowania, jeżeli kierujący wyrządził szkodę w stanie nietrzeźwości albo w choćby w stanie po użyciu alkoholu. Wystarczy więc, że sprawca wypadku miał we krwi co najmniej 0,2 promila alkoholu (od 0,2 do 0,5 promila to stan po użyciu alkoholu), by musiał liczyć się z tym, że zakład ubezpieczeń będzie dochodził od niego zwrotu wypłaconego odszkodowania.

Sprawca wypadku, który spowodował wypadek chociażby w stanie po użyciu alkoholu będzie musiał zwrócić zakładowi ubezpieczeń pełne wypłacone przez ubezpieczyciela odszkodowanie. Wysokość regresu jest uzależniona od wysokości spowodowanych szkód. Jeśli w wyniku wypadku uszkodzeniu uległ tylko samochód poszkodowanego, to będzie to kwota za naprawę tego pojazdu. Zazwyczaj średnio są to kwoty kilku-kilkunastu tysięcy złotych. Jeśli jednak uszkodzony lub zniszczony został nowy samochód lub auto wyższej klasy, samochód specjalistyczny lub ciężarowy, to kwota regresu będzie liczona w dziesiątkach, a czasem nawet w setkach tysięcy złotych.

Jeśli w wypadku były osoby ranne, to regres będzie obejmował także wypłacone im zadośćuczynienia za krzywdę, zwrot kosztów leczenia, opieki i inne uzasadnione roszczenia. Kwoty te będą wynosić średnio kilkadziesiąt, a coraz częściej kilkaset tysięcy złotych w przypadku poważniejszych obrażeń.

Poszkodowany, który po wypadku stał się niezdolny do pracy albo wymaga opieki i pomocy innej osoby w życiu codziennym, może uzyskać rentę wyrównującą utracone zarobki oraz zaspokajającą jego zwiększone potrzeby. Wysokość renty zależy od konkretnej sprawy i może wynosić od kilkuset złotych miesięcznie, ale coraz częściej renta może wynosić kilka tysięcy złotych miesięcznie. Także osoby najbliższe śmiertelnej ofiary wypadku oprócz wysokich odszkodowań za pogorszenie ich sytuacji życiowej oraz zadośćuczynień za stratę bliskiej osoby mogą uzyskać renty alimentacyjne – odrębna renta dla żony zmarłego, odrębna renta dla każdego z dzieci odrębna renta dla każdej innej osoby, która była na utrzymaniu zmarłego. Prowadzenie pojazdu choćby tylko po jednym piwie, może zatem słono kosztować.

Społeczeństwo dało sądom wielki kredyt zaufania – wywiad z dr Adamem Bodnarem

W dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej” ukazał się wywiad z Rzecznikiem Praw Obywatelskich dr Adamem Bodnarem. Odnosząc się do niedawnych masowych demonstracji w obronie niezależności sądów i niezawisłości sędziów, Rzecznik Praw Obywatelskich zauważył, że można je traktować jako wyraz kredytu zaufania, jakim społeczeństwo obdarzyło sędziów i wymiar sprawiedliwości. „Każdy sędzia powinien sam sobie odpowiedzieć, co może zrobić, aby poprawić swoją pracę, komunikację ze światem zewnętrznym, relacje z biegłymi, świadkami, stronami, adwokatami. Jest tu sporo do naprawienia” – wskazał dr Adam Bodnar.

Moim zdaniem to bardzo słuszna uwaga, która akcentuje te aspekty pracy sędziego, do których prawnicy nie przywiązują chyba dostatecznej wagi. Warto pamiętać, że sądy jak każda władza podlegają kontroli, i to nie tylko tej sformalizowanej, wykonywanej przez kompetentne ograny (jak choćby kontrola prawidłowości orzekania w toku postępowania instancyjnego), ale także kontroli i ocenie społecznej, wykonywanej przez adresatów podejmowanych przez sędziów rozstrzygnięć. Kryteria tej kontroli mają natomiast charakter w znacznej mierze pozaprawny – „przeciętny Kowalski”(wyborca!) nie jest w stanie ocenić, czy np. sędzia prawidłowo zastosował zasady rozkładu ciężaru dowodu w procesie, może natomiast z łatwością stwierdzić, czy rozprawa rozpoczęła się o wyznaczonym czasie (a jeśli nie, to czy sędzia za opóźnienie przeprosił), czy sędzia był uprzejmy, bezstronny, reagował na niestosowne zachowania pełnomocnika drugiej strony, łagodził spór czy przeciwnie – eskalował napięcie między stronami, okazywał stronie niechęć lub lekceważenie, dyktując do protokołu przeinaczał sens zeznań itd. itp. To z kolei przekłada się na poziom akceptacji strony dla wydawanego przez sąd rozstrzygnięcia. Naiwnością jest w moim odczuciu przekonanie, że człowiek tylko wtedy potrafi pozytywnie ocenić sąd, gdy sprawę przed tym sądem wygra (a jeśli ją przegra, to z pewnością będzie domagał się „zaorania” sądownictwa). Rację mają twórcy koncepcji sprawiedliwości proceduralnej, budujący analogię między stosowaniem prawa a grą losową (grą hazardową). W grze hazardowej gotowi jesteśmy zaakceptować każdy jej wynik, nawet porażkę, pod jednym wszakże warunkiem – że nikt z uczestników gry (gracze, osoba prowadząca grę) nie oszukiwał. Oczywiście, w prawie nie jest to już takie proste, bo obok reguł proceduralnych mamy jeszcze prawo materialne, wyznaczające treść prawidłowego rozstrzygnięcia, a zatem nie każdy wynik procesu, nawet prowadzonego w zgodzie z procedurą, będzie wynikiem prawidłowym. Okazuje się jednak, że szereg osób jest w stanie uznać swoją porażkę w sądzie jako uzasadnioną (ocenić ją jako sprawiedliwą, zgodzić się z nią), o ile tylko mają przekonanie, że proces toczył się wg uczciwych zasad (nawet jeśli co do meritum sąd ostatecznie nie przyznał im racji). Za zbudowanie takiego przekonania odpowiedzialny jest natomiast przede wszystkim ten, kto grę prowadzi – na sali sądowej jest to sędzia. Warto zatem przyłączyć się do apelu RPO dr Adama Bodnara – w dużej mierze od samych sędziów zależy, czy społeczeństwo znajdzie motywację, by sędziowskiej niezależności i niezawisłości dalej bronić.

„Ubezpieczenia komunikacyjne – kto zarabia, kto traci” – głos w dyskusji

W najnowszym numerze tygodnika „Polityka” (nr 30/2017 [3120]) ukazał się artykuł autorstwa red. Adama Grzeszaka pt. „Ubezpieczenia komunikacyjne – kto zarabia, kto traci”. Autor poszukuje odpowiedzi na pytanie o źródła szybkiego wzrostu składek na obowiązkowe ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, jaki obserwujemy w ostatnich miesiącach. Zgodzić się należy z Autorem, że jedną z przyczyn była trwająca przez kilka ostatnich lat wojna cenowa pomiędzy ubezpieczycielami (w tym coraz szerszą dostępność ubezpieczeń typu direct) – sprowadziła ona ceny polis OC do tak niskiego poziomu, który w dłuższym okresie był po prostu niemożliwy do utrzymania.

Pozostałe tezy Autora artykułu są już bardziej dyskusyjne. Faktem jest, że w ostatnich latach Sąd Najwyższy wydał szereg uchwał i wyroków, które przełożyły się na wzrost wysokości odszkodowań (np. prawo do naprawy pojazdu na oryginalnych nowych częściach, prawo do najmu pojazdu zastępczego, prawo do prywatnego leczenia, rozszerzanie kręgu osób uprawnionych do zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej, przyznanie prawa do tego zadośćuczynienia rodzinom ofiar wypadków sprzed 3 sierpnia 2008 roku). Nie trudno jednak zauważyć, że wszystkie te wyroki podyktowane były dążeniem Sądu Najwyższego do poszerzenia zakresu ochrony osoby poszkodowanej w wypadku. Jest to słuszny kierunek, bo temu przecież służy obowiązkowe ubezpieczenie OC – jest ono obowiązkowe właśnie dlatego, aby zagwarantować, że osoba poszkodowana otrzyma realne odszkodowanie, a nie dlatego, aby było tanio (najtańszy byłby wszak brak obowiązku wykupienia tej polisy w ogóle!). Sąd Najwyższy postępuje zatem w kierunku zgodnym z intencjami ustawodawcy.

Nie sposób podzielić także krytyki Autora, jakoby umożliwienie przez SN uzyskania zadośćuczynienia bliskim ofiar wypadków sprzed 3 sierpnia 2008 roku spowodowało pojawienie się nowego tytułu do wypłaty świadczeń, którego w tamtych latach ubezpieczyciele nie mogli uwzględnić w kalkulacjach wysokości składek i które w konsekwencji obciążać muszą składki obecne. Po pierwsze, przepisy na podstawie których zadośćuczynienia te są przyznawane nie są nowe, obowiązywały w kodeksie cywilnym już przed 2008 rokiem – zmieniła się tylko ich dominująca w doktrynie interpretacja. Tymczasem ryzyko prawne jest jednym z ryzyk wpisanych w wykonywanie działalności gospodarczej, z którym każdy przedsiębiorca, zwłaszcza tak profesjonalny jak ubezpieczyciel (i zwłaszcza w Polsce…), musi się liczyć. Zgadzam się, że ryzyko to powinno być jak najmniejsze (państwo powinno tak działać, by je zmniejszać, a nie zwiększać np. poprzez częste nowelizacje przepisów), ale w tym konkretnym przypadku wartość ta wchodzi w konflikt z inną wartością, tj. interesem osób poszkodowanych, którego ochronie jak już wskazałem służy cały system ubezpieczeń obowiązkowych. Czy zatem prawa osób najbliższych śmiertelnej ofiary wypadku sprzed 3 sierpnia 2008 roku miałyby doznać uszczerbku i pozostać niezaspokojone tylko dlatego, że ubezpieczyciel nie uwzględnił kiedyś ryzyka wypłaty odszkodowań dla tych osób i ma z tego powodu obecnie gorszy wynik finansowy? Czy negatywny wpływ na kondycję finansową zobowiązanego do zapłaty może uszczuplać ochronę poszkodowanych? – nie wydaje mi się.

Kolejną przyczyną wzrostu składek na ubezpieczenie OC jest zdaniem Autora intensywna działalność tzw. kancelarii odszkodowawczych. Jakkolwiek podzielam krytyczne oceny dotyczące wątpliwych (często niedopuszczalnych albo jawnie bezprawnych) sposobów docierania przez te podmioty (ich agentów, „naganiaczy”) do poszkodowanych (choć należy pamiętać, że nie wszystkie kancelarie działają w ten sposób!), o tyle trudno mi zgodzić się z tezą, że działalność tych podmiotów jest zjawiskiem negatywnym. Po pierwsze, podmioty te pomagają poszkodowanym w dochodzeniu tego, co jest im od ubezpieczycieli należne. Jeśli zatem wypłaty odszkodowań rosną dlatego, że poszkodowani korzystają ze swych praw, to mogę temu tylko przyklasnąć. Po drugie, nie jest prawdą, jak zdaje się sugerować Autor, że wynagrodzenie kancelarii zwiększa wysokość wypłacanego odszkodowania – w polskich regulacjach brak takich rozwiązań, choć są one obecne w ustawodawstwach kilku krajów europejskich, w których wynagrodzenie prawnika pomagającego poszkodowanemu finansuje ubezpieczyciel. W Polsce dominujący jest system prowizji, tzn. wynagrodzenia odliczanego przez kancelarię jako pewien % uzyskanego odszkodowania. Nie jest także prawdą, że stawki tej prowizji wynoszą 30-40 % – owszem, są podmioty pobierające taką opłatę, na rynku działa jednak wiele innych, proponujących niższe wynagrodzenie. Wiele dobrego słyszałem o pewnej kancelarii prawnej z Poznania, w której prowizja brutto standardowo nie przekracza 23%…

Ostatecznie myślę, że należałoby postawić sprawę jasno – jak to często w świecie bywa, nie można mieć wszystkiego. Z ubezpieczeniami jest trochę jak z hazardem – żeby więcej wygrać, musisz więcej obstawić. Widać to dobrze w przypadku polis na życie czy ubezpieczeń grupowych, gdzie wyższa suma ubezpieczenia oznacza (zazwyczaj!) wyższe świadczenie, ale i wyższą składkę. Podobna prawidłowość działa w ubezpieczeniu OC. Musimy się tylko (my wszyscy, którzy te składki płacimy) wreszcie zdecydować, czego właściwie od tego systemu chcemy – czy ma być dobrze, czy ma być tanio? Czy chcielibyśmy w razie wypadku otrzymać godne zadośćuczynienie za cierpienie i krzywdę, naprawę pojazdu na oryginalnych częściach, pojazd zastępczy na cały okres naprawy, zwrot kosztów prywatnego leczenia, a w razie najgorszego – by nasi najbliżsi otrzymali realne odszkodowanie, które zabezpieczy ich byt kiedy nas zabraknie? A może wolimy zamiast zadośćuczynienia dostać jałmużnę, naprawę pojazdu mieć wykonaną „w szopie u Józka” na częściach ze szrotu, zamiast auta – zastępczy bilet na PKS, namiastkę rehabilitacji na NFZ, a w razie naszej śmierci świadczenie dla rodziny w formie jakiegoś ryczałtu, który nie wiadomo na co wystarczy?

Trzeciej drogi (tzn. dobrze i tanio) niestety nie ma, bo w tym wszystkim musi się jeszcze znaleźć miejsce dla zysku ubezpieczyciela, a że ubezpieczyciele liczyć potrafią, nie trzeba chyba nikogo przekonywać…

Nowelizacja ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych – krytyczna opinia Biura Legislacyjnego Senatu

Prezydent RP Andrzej Duda poinformował o podpisaniu nowelizacji ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych – jedynej spośród trzech ustaw reformujących sądownictwo, uchwalonych w ostatnich tygodniach przez Sejm, która nie została przez Prezydenta RP zawetowana. Również jednak wobec tej ustawy zgłaszane są powszechnie poważne zastrzeżenia co do jej konstytucyjności – potwierdzeniem tych zastrzeżeń jest opinia Biura Legislacyjnego Senatu z dnia 13 lipca 2017 r., której pełna treść dostępna jest na stronie internetowej Senatu RP pod poniższym linkiem:

http://www.senat.gov.pl/gfx/senat/pl/senatekspertyzy/4135/plik/563o.pdf

Komentarz do ustawy o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o Rzeczniku Finansowym

Nakładem Instytutu Wydawniczego EuroPrawo, w kwietniu br. ukazał się pierwszy na rynku komentarz do ustawy o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o Rzeczniku Finansowym, którego jestem współautorem wraz z dr Mateuszem Chołodeckim.

Przepisy ustawy o rozpatrywaniu reklamacji przed podmioty rynku finansowego i o Rzeczniku Finansowym mają istotne znaczenie w zakresie dochodzenia odszkodowań od zakładów ubezpieczeń. Jest to nowa regulacja prawna, której główny cel stanowi podwyższenie poziomu ochrony osób korzystających z usług finansowych. Brakowało dotąd bowiem w obowiązujących ustawach sektorowych, tworzących szkielet prawny rynku finansowego, unormowań jednolicie kształtujących procedury reklamacyjne. Komentowany w niniejszej publikacji akt prawny ma doniosłe znaczenie praktyczne, ponieważ normuje sferę wzajemnych relacji klientów i podmiotów rynku finansowego. Przepisy ustawy przyznają klientom szereg ważnych uprawnień, na czele z prawem do wniesienia reklamacji oraz skierowania sprawy do Rzecznika Finansowego. Z uprawnieniami tymi ustawodawca skorelował szereg obowiązków podmiotów rynku finansowego, których efektywną realizację zabezpieczył dodatkowo poważnymi skutkami prawnymi ich niewykonania. Skoro rynek finansowy ma współcześnie niebagatelne znaczenie dla codziennego życia obywateli, a jednocześnie nawiązywane na nim stosunki prawne cechują się znacznym stopniem złożoności, ustawodawca słusznie dostrzegł potrzebę zapewnienia klientom podmiotów rynku finansowego szczególnej ochrony prawnej.

W poświęconych dotąd komentowanej ustawie opracowaniach dominują oceny krytyczne – poddawany jest w wątpliwość zarówno sens jej uchwalenia w obecnym kształcie, jak i zgłaszane są niezliczone uwagi i zarzuty pod adresem poszczególnych regulacji prawnych. Faktem jest, że ustawa z pewnością nie stanowi szczytowego osiągnięcia techniki prawodawczej, a szereg jej unormowań budzić może mniejsze lub większe wątpliwości, którym i my daliśmy wyraz w treści niniejszego komentarza. Zasadniczym celem, jaki nam jednak przyświecał, nie było „wypunktowanie” błędów czy niekonsekwencji ustawodawcy. Zadanie, które jako autorzy komentarza sobie postawiliśmy i które staraliśmy się zrealizować, to przedstawienie spójnego i zgodnego z celami ustawy sposobu wykładni jej często niejasnych lub niejednoznacznych przepisów.

Link do strony wydawnictwa:

http://www.iwep.pl/1138_ustawa-o-rozpatrywaniu-reklamacji-przez-podmioty-rynku-finansowego-i-o-rzeczniku-finansowym-komentarz-p-458.html